Gdyby chcieć wybrać pojazd, który miałby zostać symbolem europejskiej mobilności miejskiej w ostatniej dekadzie, to wybór byłby prosty. Żaden inny pojazd nie budził takich emocji w największych miastach naszego kontynentu jak elektryczna hulajnoga. A że w przestrzeni miejskiej najwięcej jest hulajnóg współdzielonych, które niestety często używane są w sposób mało rozważny, to wspomniane emocje kierowane wobec tych elektrycznych jednośladów, były głównie negatywne.
Dynamiczna jazda po chodnikach pomiędzy pieszymi, porzucanie pojazdów gdzie popadnie, jazda w dwie i więcej osób na jednej hulajnodze jednocześnie. To tylko część z grzechów użytkowników elektrycznych hulajnóg, z czego ostatnie dwa, to zarzuty, które niemal wyłącznie kierowane są wobec hulajnóg współdzielonych.
Wiele miast próbuje walczyć z problemami związanymi z tymi jednośladami, natomiast Paryż postanowił rozprawić się z nimi radykalnie i raz na zawsze. Od 1 września nie spotkamy już na terenie francuskiej stolicy ani jednej współdzielonej hulajnogi. Prywatne pojazdy nadal pozostają legalne, lecz wobec nich ciężko uzasadnić słuszność głównego zarzutu jakim jest porzucanie pojazdów w przestrzeni publicznej.
Operatorzy usług „sharingu” rzecz jasna protestowali i walczyli o możliwość pozostawienia swoich pojazdów na terenie Paryża, jednak ostatecznie polegli i ostatnie, kilkanaście tysięcy pojazdów opuściło miasto nad Sekwaną w ostatnich dniach. Nie znaczy to jednak, że usługodawcy wynieśli się z Paryża, ponieważ oferują oni również współdzielone rowery elektryczne, które powszechne są w wielu europejskich miastach, również polskich, lecz jak dotąd wyraźnie przegrywały właśnie z hulajnogami lub z programami rowerów miejskich, które zazwyczaj są wyraźnie tańsze. Paryska przestrzeń bez hulajnóg to szansa na nowe otwarcie dla bike-sharingu, na którym obecnie skupiają się tacy operatorzy jak Lime czy Dott. A czy okaże się ono skuteczne i mieszkańcy Paryża naturalnie zamienią jeden elektryczny jednoślad na drugi. Na pewno wkrótce się przekonamy. Chyba, że operatorzy „sharingu” znajdą jeszcze inny, nowy i jeszcze bardziej rewolucyjny sposób do indywidualnego przemieszczania się.
Pozostaje jeszcze próba odpowiedzi na pytanie postawione w tytule dzisiejszego materiału. Czy inne miasta pójdą śladem Paryża? Czy hulajnogi w polskich miastach są również zagrożone? Nie można takiego scenariusza wykluczyć, szczególnie jeśli Paryż będzie w stanie udowodnić wyraźne zwiększenie zadowolenia mieszkańców, jak również wskaże, że poziom kolizji a co za tym idzie urazów komunikacyjnych w mieście ulegnie zmniejszeniu. Jeśli Paryż za kilka miesięcy odtrąbi sukces swojej decyzji, wydaje się że kwestią czasu będzie pójście tym śladem innych europejskich metropolii, które podobnie jak francuska stolica są zasypywane skargami mieszkańców, dotyczącymi właśnie elektrycznych hulajnóg. Dlatego jeśli można coś zasugerować zatroskanym o los tego dynamicznego jednośladu, użytkownikom „hulaj-sharingu” w swoim mieście, to po prostu użytkować go odpowiedzialnie, co zresztą tyczy się każdego ze współdzielonych pojazdów, również rowerów czy samochodów, bo tylko w ten sposób można polepszać wizerunek współdzielenia we współczesnym społeczeństwie.