10 metrów współdzielonego problemu.

Nieuchronnie ilość zarejestrowanych w Polsce samochodów dogania wielkość polskiej populacji. Taka ilość samochodów niesie za sobą wiele niebezpieczeństw. Samochody współdzielone które szturmem zdobywają największe polskie miasta mają docelowo pomóc w walce z tą sukcesywnie powiększającą się masą pojazdów jeżdżących… a raczej stojących na ulicach. Owszem auta na minuty również zagęszczają wspomnianą masę, jednak należy ich obecność traktować w tej chwili jako krok do tyłu, aby móc wykonać dwa lub więcej do przodu (tylko wysoka gęstość samochodów współdzielonych może skłonić właścicieli prywatnych aut do zmiany przyzwyczajeń i pozbycia się swojej własności na rzecz regularnego poruszania się carsharingiem co spowoduje realne zmniejszenie ilości samochodów na ulicach).
Rosnąca gęstość samochodów współdzielonych, która rośnie wraz z coraz większą ilością samochodów prywatnych niesie za sobą również pewne ryzyka, a jednemu z tych ryzyk, poświęcony jest dzisiejszy materiał, chociaż lepszym określeniem byłby – apel. Kilka miesięcy temu stołeczny Zarząd Dróg Miejskich zorganizował kampanię społeczną o nazwie „10 metrów”. Film z kampanii publikujemy dla przypomnienia poniżej.
Nie ma sensu jakakolwiek dyskusja na temat słuszności wspomnianej kampanii, tym bardziej, że każdego dnia giną na polskich ulicach, a raczej na przejściach dla pieszych niewinni ludzie, z czego duża ich część to dzieci. Kampania jest potrzebna i kropka. Jaki ma to jednak związek z usługami współdzielonej mobilności? Związek wskazuje przygotowana przez nas mozaika zdjęć przyłapanych warszawskich aut na minuty, które stojąc zdecydowanie zbyt blisko „zebry” przyczyniają się do zmniejszenia bezpieczeństwa przechodniów. Mozaika powstała dzięki uprzejmości aktywistów miejskich z grupy „Święte Krowy Warszawskie”, którzy piętnują zachowania stołecznych kierowców, celem zwrócenia uwagi na powszechny w Warszawie, ale i również w innych polskich miastach problem braku świadomości, uwagi, a czasami nawet głupoty i bezczelności polskich kierowców, którzy nie szanują wspólnej przestrzeni miejskiej parkując w sposób niedopuszczalny, ryzykując tym samym zdrowie i życie innych.
Nasza redakcja zdecydowała się na wystosowanie dzisiejszego apelu, ponieważ tacy sami kierowcy jeżdżą na co dzień po stołecznych drogach autami prywatnymi jak i współdzielonymi. Naszym apelem chcemy zwrócić uwagę klientów usług aut na minuty, oraz samych operatorów na fakt, że „10 metrów” to nie jest tylko fanaberia niewielkiej grupy „oszołomów” tylko istniejący problem, a od strony klientów carsharingu powinien iść przykład. To pierwsza fala klientów która przyczynia się do rozwoju usługi współdzielenia jest w dużej mierze odpowiedzialna za to jak postrzegana jest usługa przez społeczeństwo. To pierwsza fala klientów, którzy wykazali się odpowiedzialnością społeczną i jako pierwsi przekonali się do współdzielenia samochodów, ku uszczupleniu problemów z zakorkowaniem miast, powinna bardziej odpowiedzialnie podchodzić do tematu parkowania. Na pierwszy rzut oka, łamać przepis 10 metrów samochodem współdzielonym jest łatwiej. Bardziej anonimowo. Na osobę która nieodpowiedzialnie pozostawi swój samochód przed, bądź nawet na pasach, można poczekać i zwrócić uwagę po tym gdy dotrze do samochodu. Być może przyniesie to pożądany efekt i osoba której zwróci się uwagę na problem przemyśli to i następnym razem zaparkuje samochód rozważniej. W przypadku aut współdzielonych jest inaczej. W 99% przypadków, osoba pozostawiająca samochód współdzielony bez zachowania dystansu nie wróci do tego samochodu, a odjedzie nim inna. W przypadku samochodów współdzielonych też średni czas stania w jednym miejscu, wraz z rozwojem usługi jest coraz krótszy, co też powoduje, że zmniejsza się szansa na ukaranie osoby która w taki sposób auto pozostawi, bo dzięki innemu klientowi, winnemu po prostu się „upiecze”. A bezkarność nie pomaga.
W całej sytuacji, ważne jest też odpowiednie podejście samych operatorów usług. Taki sposób parkowania nigdy nie jest dla usługodawców pożądany. Raz z powodu negatywnego PRu, a dwa ze względu na wiążące się z tym zagadnieniem koszty. Mandaty, blokady, holowania. W ostateczności ukaranie finansowe klienta nie jest niczym pozytywnym dla żadnej ze stron. Klient obciążony za holowanie, bądź blokadę może podświadomie winić operatora za narażenie go na koszty, chociaż w regulaminie każdego z operatorów są stosowne zapisy, które jednak często są ignorowane. Znane są argumentacje klientów wg których można było pozostawić samochód w danym miejscu (np na trawniku) ponieważ samochód pozwolił na zamknięcie wynajmu bo dane miejsce nie było poza strefą, albo w strefie wyłączonej. Bez komentarza. Moment rozwagi przychodzi, gdy trzeba wyciągnąć z portfela kilkaset złotych na pokrycie kosztów złamania przepisów. Zdecydowanie bardziej opłacalna byłaby inwestycja w kilka minut więcej, celem znalezienia lepszego miejsca do zaparkowania, niż ryzykowanie utratą pokaźnej sumy pieniędzy, oraz ryzykowanie czyimś zdrowiem lub życiem.
Analizując procesy operacyjne usługodawców, warto zwrócić też uwagę na fakt, że często w interwencjach związanych z usuwaniem aut źle zaparkowanych, bądź odbiorem aut z parkingów depozytowych, uczestniczą pracownicy techniczni operatorów. Im większa ilość takich interwencji, tym większe koszty zatrudnienia zasobów ludzkich, do automatycznej (z definicji) usługi. Może to w dalszej skali odbić się na ostatecznej cenie dla klientów.
Możliwości reagowania po stronie operatora też są ograniczone, ponieważ to ostatecznie klient stawia samochody w miejscach zagrażających bezpieczeństwu, a podgląd map stojących samochodów i poziom sygnału GPS nie pozwala na określenie czy samochód stoi przed pasami w dozwolonej odległości czy nie, dlatego istotne jest współdzielenie odpowiedzialności po stronie zarówno operatorów, klientów, a także osób postronnych które dostrzegają takie wykroczenia. Wśród operatorów można dostrzec reakcje związane z tym problemem, co pokazuje, że jest on im znany. Przykładem niech będzie fakt przyznawania bonusów dla osób które decydują się przemieścić samochód stwarzający zagrożenie, co staje się coraz popularniejsze w stołecznych carsharingach. To jednak tylko jedno z działań których może być więcej, bo stawka jest naprawdę duża. Z jednej strony bezpieczeństwo, a z drugiej pozytywny wizerunek który w biznesie jest bezcenny, bo przecież nikt z operatorów nie chciałby być utożsamiany z wypadkiem na pasach, gdy widoczność ograniczał ich samochód na minuty.
Reasumując, redakcja portalu autonaminuty.org apeluje do wszystkich komu idea carsharingu jest szczególnie bliska. Do operatorów o odpowiedzialne podejście do problemu i nie bagatelizowanie go, wspieranie pozytywnych zachowań i ściganie negatywnych. Do użytkowników o odpowiedzialność w zachowaniu za kierownicą i rozważne parkowanie. Naprawdę kilka złotych to nie majątek, a może komuś uratować życie. I na koniec do społeczeństwa które obserwuje negatywne zachowania w opisywanym zakresie, apelujemy o nie pozostawanie biernym. Reagujcie, zgłaszajcie, przestawiajcie. No i uważajcie na siebie. Życie jest tylko jedno. Nie warto go tracić, lub do tej utraty się przyczynić przez nierozważne parkowanie.

fot: Święte Krowy Warszawskie
film: Zarząd Dróg Miejskich – Warszawa
Udostępnij przez :

Ten post ma jeden komentarz

Dodaj komentarz