Usługi pojazdów na minuty przeżywają niewątpliwy rozkwit. Szczególnie widać to po współdzielonych jednośladach, które na polskich drogach można liczyć już w dziesiątkach tysięcy, a szczególnie w tym roku, niemal każdego tygodnia pojawia się na ulicach nowy usługodawca tego typu. Czy w takim razie znaczy to, że można inwestować w ten biznes w ciemno a rynek jest nieskończenie chłonny?
Niekoniecznie. Mimo wspomnianego rozkwitu „sharingu” pojazdów, nie każdy usługodawca utrzymuje się na rynku. Z warszawskich ulic, z początkiem zeszłego roku zniknął carsharing Omni, a w obecnym roku Warszawiacy nadal nie doczekali się rozpoczęcia trzeciego sezonu operatora skuterów na minuty – Scroot. Czy są jeszcze nadzieje na t0, że ten usługodawca wróci na warszawskie ulice?
Pomysł Scroota na biznes jest nieco inny niż jego konkurentów, bowiem w odróżnieniu od swojej stołecznej konkurencji oferował on dotychczas skutery spalinowe. Mimo mniej ekologicznego napędu, „spaliniaki” były nieco większe i dynamiczniejsze niż pojazdy elektrycznych usług co pozwoliło Scroot-owi zgromadzić dość pokaźną rzeszę fanów (oficjalnie około 3000 zarejestrowanych użytkowników). Dlaczego zatem mimo wiernych klientów, oraz atrakcyjnych pojazdów nie zobaczyliśmy ich w tym roku na drogach? Podobnie jak przypadku wspomnianego wcześniej Omni, Scroot dysponował w porównaniu do konkurentów symboliczną ilością pojazdów czyli niespełna 35 sztukami. Sukces usług współdzielenia w głównej mierze uzależniony jest od dostępności a w przypadku tak niewielkiej floty klient nie mógł liczyć, że skuter tego usługodawcy znajdzie zawsze w najbliższej okolicy.
Nie jest jednak tak, że operator nie był tego świadom, że bez znacznie zwiększonej floty nie ma sensu rozpoczynać kolejnego sezonu. Dowodem na to była choćby akcja „crowdfundingowa”, mająca na celu zebranie środków które miały być poświęcone na znaczną rozbudowę floty jednośladów, w tym zakup również skuterów elektrycznych. Niestety akcja zakonczyła się fiaskiem. Spośród planowanych 1,5 mln PLN, zebrano niespełna 50 tys. PLN. Co prawda z informacji uzyskanych bezpośrednio od operatora wynika, że nadal szuka on inwestora, który pozwoliłby usłudze na start jeszcze w tym roku, natomiast jak już wspomnialśmy kilkukrotnie w dzisiejszym tekście, rynek szczególnie współdzielonych jednośladów rośnie dynamicznie i za chwilę dla powrtacającego Scroota może już nie być miejsca. Z drugiej jednak strony, źródłem optymizmu może być sytuacja pierwszego stołecznego carsharingu 4Mobility, który również od dłuższego czasu szukał inwestora i mimo bardzo niskiego kursu akcji ostatecznie takiego znalazł w postaci największego polskiego operatora energetycznego – PGE. Dlatego też mimo, że czas ucieka nieubłaganie, podobnego scenariusza życzymy Scrootowi.