GM inwestuje w usługę „peer-to-peer”. Ale co to właściwie jest?

General Motors poinformował, że do lata bieżącego roku, zamierza uruchomić platformę umożliwiającą wymianę prywatnych samochodów pomiędzy użytkownikami zarejestrowanymi w tej platformie. Nowy pomysł giganta z Detroit, ma działać w oparciu o system Maven, czyli w powodzeniem działający na terenie 10 miast w Stanach Zjednoczonych carsharing. Maven w tej chwili jest znany najbardziej, dzięki usłudze udostępniania samochodów będących własnością GM, kierowcom usług przewozu osób takich jak Uber czy Lyft. Pomysł amerykańskiego koncernu, nie jest jednak nowatorski. Na tamtejszym rynku działają już z powodzeniem takie systemy jak Turo, czy GetAround, a i w Polsce takie przedsięwzięcia nie są niczym nowym. Znany jest przykład polskich platform Locomoto czy DriveSurfing, których jednak popularność na rodzimym rynku nie napawa optymizmem. Locomoto jest platformą mocno niszową, a polski startup DriveSurfing, nigdy nawet nie ukrywał, że nie został stworzony z myślą o polskim kliencie i znacznie lepiej idzie jego twórcom kojarzenie klientów w Malezji czy na Filipinach niż nad Wisłą.

Przypomnijmy jednak, czym jest ten cały „peer-to-peer”. Otóż, jest to usługa carsharingu, zrzeszająca prywatnych właścicieli samochodów, którzy decydują się udostępnić odpłatnie swój pojazd w momencie gdy z niego nie korzystają, określając odgórnie interwał czasowy użytkowania udostępnione samochodu. W odniesieniu do takiego modelu współdzielenia mobilności, można spotkać się z twierdzeniem, że to jest jedyna właściwa forma udostępniania, która ma prawo nazywać się właśnie carsharingiem. Sama idea takiego wynajmu jest jak najbardziej szczytna, jednakże jej powodzenie jest ściśle uwarunkowane mentalnością danej społeczności. Przykładem miejsca gdzie takie usługi z powodzeniem działają jest choćby Zjednoczone Królestwo. W Wielkiej Brytanii od dekad popularne są car-cluby w których ludzie wymieniają się odpłatnie swoimi samochodami gdy z nich nie korzystają. Co ciekawe właśnie działalność car-clubów nigdy nie pozwoliła dostatecznie dobrze rozwinąć się typowemu carsharingowi, zarządzanemu przez firmy się w tym specjalizujące, jak choćby Car2Go, które w 2014 zdecydowało się zupełnie opuścić Wyspy Brytyjskie. Popularność peer-to-peer jest więcej niż wysoka, również za oceanem. Warto w tym miejscu wspomnieć, że przed erą nowoczesnych bezprzewodowych technologii telekomunikacyjnych, carsharing w ubiegłym stuleciu rozwijał się w dużej mierze właśnie przez taka wymianę w ramach lokalnych społeczności a i decyzja amerykańskiego koncernu pokazuje, że ma szanse rozwijać się w tej formie nadal.

Wiemy już, że GM zamierza sprawdzić się w roli platformy kojarzącej osoby chcące oddać w odpłatne użytkowanie swój samochód i osoby które takiego samochodu nie posiadają. Wiemy również, że harmonijny rozwój konkurencyjnych platform w U.S.A. pozwala z optymizmem patrzeć na takie usługi. Pytanie jednak dlaczego w Polsce, takie inicjatywy raczej nie wyjdą poza marginalną ciekawostkę? Odpowiedz już padła wcześniej. Mentalność. Nie jest niczym zaskakującym, że w Polsce i w całym obszarze „nowej” Unii, samochód jest jeszcze nadal elementem którego posiadanie determinują względy poza ekonomiczne. Posiadanie auta nadal jeszcze wyznacza status, daje poczucie wolności, a także bywa potwierdzeniem męskości. Czy to jednak przeszkadza w udostępnianiu swojego samochodu osobom trzecim? Polacy w dalszym ciągu pozostają osobami nieufnymi, a samochód często dużej wartości w stosunku do średniego wynagrodzenia w rękach obcej osoby przyprawia o gęsią skórkę. Nad Wisłą w ostatnich latach dzieje się bardzo dużo w temacie współdzielenia mobilności, jednak głównym kołem zamachowym dla tego rozwoju jest forma własności użytkowanych pojazdów. Fakt, że udostępniającym  jest przedsiębiorstwo, służy też spokojowi osoby która ten samochód użytkuje, gdyż jednak firmie jest łatwiej zaufać, niż nieznajomej osobie, nawet jeśli jest zarejestrowanym użytkownikiem platformy. Być może dla wielu, takie dylematy wydają się bez znaczenia, jednak fakt, że żadna z usług typu peer-to-peer w Polsce nie rozwinęła się do choćby średniego poziomu pokazuje, że statystyczny Polak takiej ciekawostki nie potrzebuje. W odróżnieniu do swojego amerykańskiego odpowiednika, który peer-to-peer zaakceptował, czego dowodem jest chęć inwestycji w taki rodzaj usług motoryzacyjnych gigantów jak choćby GM. 

Udostępnij przez :

Dodaj komentarz