Dla każdego kto poważniej interesuje się zagadnieniem aut na minuty, francuska usługa AutoLib oraz nazwisko jej właściciela, Pana Bollore nie są anonimowe. Co więcej, Paryż, który był pionierską lokalizacją dla tej usługi, do dziś jest miastem z największą ilością samochodów elektrycznych w usłudze współdzielonej. Po paryskich ulicach jeździ w tej chwili około 4 000 samochodów Bollore Bluecars. AutoLib jest bardzo często przywoływany dzięki swojej skali, oraz zero-emisyjnemu napędowi jako wzór do naśladowania, szczególnie przez samorządowców miejskich, chcących wprowadzić podobne usługi u siebie. Czy jednak to na pewno jest dobrym kierunkiem? Warto jeszcze przypomnieć, że AutoLib jest systemem stacjonarnym i każdy z wynajętych samochodów, musi obowiązkowo wrócić do jednej z ponad tysiąca stacji. Chociaż bardziej trafnym określeniem byłby hub, ponieważ wymienione tysiąc stacji, dysponuje w sumie niespełna 6 000 punktów ładowania. W teorii zatem mamy o 50% więcej ładowarek niż samochodów. Brzmi super, ale czy tak jest naprawdę?
Usługa Autolib isnieje w Paryżu od 7 i nie jest wykluczone, że na tych 7 latach licznik się zatrzyma, mimo faktu, że kontrakt między usługodawcą a władzami Paryża podpisany został na 12 lat. O autach Pana Bollore krążyły pogłoski, że są zaniedbane, brudne oraz w wielu przypadkach uszkodzone. Jest to zdecydowanie poważny zarzut, ale czy na tyle, aby rozważać zamknięcie tak dużego projektu? Powód jest znacznie poważniejszy. Anne Hidalgo, od 2014 roku mer Paryża, rozważa rozwiązanie umowy z firmą Bollore, w głównej mierze ze względu na nierentowność usługi, która nie przynosi zysków, a dodatkowo oczekuje od władz stolicy Francji partycypacji w stratach. Elektryczny carsharing zwrócił się do paryskich władz z prośbą o pokrycie przewidywanego rocznego deficytu w wysokości 46 milionów euro, na co nie ma zgody włodarzy.
Co jednak szczególnie ciekawe, paryskie władze nie skupiają się wyłącznie na rozmyślaniu o rozwiązaniu kontraktu z firmą Bollore. W międzyczasie odbyły się konsultacje z koncernami PSA (Peugeot & Citroen), BMW oraz Daimler (Mercedes), które to koncerny są zaangażowane w inne światowe usługi współdzielonej mobilności samochodowej, oraz chętne na zajęcie miejsca serwisu AutoLib. Efekty rozmów nie są póki co znane, natomiast pewnym jest, że potencjalni następny nie chcieliby powielać modelu obecnej paryskiej usługi, która do 2016 roku notowała systematyczne wzrosty w ilości klientów, natomiast rok 2017 przyniósł już spadek tej liczby. Nie jest wykluczone, że wpływ na to miały stacje, które wypierane są przez coraz popularniejsze usługi otwarte (freefloating). Gdyby tak się stało również w Paryżu, byłby to kolejny przykład po Berlinie czy San Diego, gdzie usługi stacjonarne oparte na autach elektrycznych, zostały wyparte przez samochody spalinowe w usłudze otwartej, dającej klientowi wiele więcej swobody. Nie bez znaczenia dla popularności i za tym idzie rentowności usługi jest też konkurencja popularnego w Paryżu Ubera, a także dobrze rozwinięta sieć transportu publicznego, która zniechęca mieszkańców Paryża do posiadania, ale co zaskakujące również używania samochodu.
Losy usługi AutoLib, będziemy uważnie śledzić, nie tylko ze względu na fakt, że w świecie carsharingu jest to jeden z największych tuzów, ale też ze względu na jego ekspansję która mogłaby również się zatrzymać, a która dotąd wyglądała na harmonijnie się rozwijającą, o czym pisaliśmy w naszych wcześniejszych materiałach choćby tutaj.lub tutaj.
A i to nie koniec. Bo pozostaje jeszcze znalezienie odpowiedzi na bardzo ważne pytanie.Czy zatem należy drżeć o przyszłość elektrycznych aut na minuty? Na ten moment zbyt wcześnie aby o tym przesądzać, natomiast problemy AutoLib mogą mieć wpływ na rozwój carsharingu na prąd.