
Usługa jest w pełni stacjonarna (12 punktów), ogranicza się do miasta stołecznego Luksemburg, oraz liczy sobie 30 samochodów podzielonych na dwa segmenty: auta miejskie (w tym kilka elektrycznych Renault Zoe, oraz spalinowe Ople Corsa, oraz VW Polo), oraz samochody większe, reprezentowane przez model Opel Meriva. Jak przyznaje Patrick Goldschmidt, odpowiedzialny w stołecznym ratuszu za transport i komunikację miejską, dotychczas przez ponad 3 lata działania usługi, miasto zainwestowało w projekt 1,5 mln euro, co przełożyło się na… 630 klientów. Tylko 630 klientów, z których jak przyznaje przedstawiciel ratusza, tylko 400 korzysta z usługi regularnie. Liczba ta zdecydowanie nie powala na kolana, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że Luksemburg (miasto) zamieszkuje jak już wspomnieliśmy około 100 tys. mieszkańców. Najciekawsze jednak w przypadku Carloh nie są przywołane przez nas liczby, a to, że włodarze miejscy zapowiadają szeroko zakrojoną, obliczoną na 10 najbliższych lat inwestycję w ten miejski projekt, opiewający w sumie aż na 2,8 mln euro.
Powyższe pokazuje, jak bardzo, wysoce rozwinięte kraje zachodu są zdeterminowane w zakresie nowoczesnego transportu (choć ciężko ukryć nam zdziwienie, że stawiają oni na archaiczny system stacjonarny, a jedyny przynajmniej minimalnie sensowny argument za akurat taką formą usługi to niewielka powierzchnia miasta), nawet pomimo mizernych dotychczasowych wyników, oraz niewielkim zainteresowaniu mieszkańców (w przeprowadzonej w 2018 roku sondzie, aż 68% zapytanych mieszkańców Luksemburga odparło, że nie jest tą usługą zainteresowana, a tylko 2% przyznało, że z niej korzysta, lub korzystała w przeszłości). Wspomniana przez nas determinacja władz, pokazuje, że widzi w carsharingu przyszłość i chce w nią inwestować, licząc, że z czasem społeczeństwo się do niej przekona, chociaż argument wzrastających kosztów posiadania prywatnego samochodu, akurat dla mieszkańców tego niewielkiego księstwa nie powinien być znaczący.
Warto na koniec jeszcze zauważyć, że władze stolicy nie są w swoich nadziejach i planach odosobnione, ponieważ od roku, Carloh ma konkurencję w postaci usługi Flex, w której również próżno szukać czysto biznesowego rodowodu, bowiem właścicielem Flex’a są luksemburskie koleje państwowe – CFL, będące w 92% spółką państwową. Co ciekawe, oficjalne dane „kolejowego” carsharingu wyglądają bardziej optymistycznie od dotychczasowych osiągnięć usługi Carloh, ponieważ Flex deklaruje „tylko” po roku działalności już 1 000 aktywnych użytkowników, czyli prawie 1/3 więcej niż ponad 2 lata starszy konkurent. Należy jednak w tym miejscu zwrócić uwagę, że Flex dysponuje 80 pojazdami, dzięki czemu wyprzedza stan liczbowy floty rywala aż o pół setki, chociaż z drugiej strony nie ogranicza swojej działalności tylko do stolicy, a oferuje samochody na terenie całego kraju (również w trybie stacjonarnym). Mimo większego obszaru działania, co odbija się negatywnie na gęstości, osiągnięcia Flex’a pokazują, że większa liczba samochodów, oraz większa, ogólnokrajowa dostępność wpływa pozytywnie na zainteresowanie klientów, które z pewnością będzie rosnąć, bo przy takim zaangażowaniu i inwestycjach krajowych oraz miejskich samorządów, zaszczepianie idei współdzielonej mobilności powinno rozwijać się harmonijnie.