Stany Zjednoczone to bardzo ważny rynek dla największego niestacjonarnego carsharingu na świecie, czyli Car2Go. Ważności nie umniejsza nawet fakt, że ostatnie lata tego niemieckiego giganta w Ameryce stały pod znakiem zamykania oddziałów. Od czerwca 2015 roku aż 6 lokalizacji zniknęło z mapy Car2Go w U.S.A. + jedna w Kanadzie. Ubiegły rok miał być jednak przełomem, bowiem Car2Go postanowiło bardziej „przyłożyć się” do wyboru odpowiednich lokalizacji, czego efektem było otwarcie pierwszego od przeszło 4 lat nowego oddziału za oceanem, konkretnie w Chicago. W lipcu ubiegłego roku na ulice „wietrznego miasta” wyjechało 400 współdzielonych samochodów usługi Car2Go pośród których znajdowały się Smarty ForTwo najnowszej generacji, oraz Mercedesy, modele CLA i GLA.
Chicagowski oddział może jedak w oczach właściciela – koncernu Daimler przestać jawić się jako początek nowej, lepszej amerykańskiej ery w historii Car2Go, a to ze względu na wydarzenie bez precedensu, jakim okazało się oszustwo którego ofiarą padł ten carsharing w zeszłym tygodniu, czego efektem było czasowe wstrzymanie działania usługi w Chicago. 17 marca Car2Go ogłosiło zawieszenie oferowania carsharingu w swojej najnowszej lokalizacji w U.S.A. ze względu na zaginięcie około 100 samochodów w strefie w Chicago. Wbrew wielu doniesieniom które dotychczas pojawiły się w mediach (w tym polskich), samochody nie zostały przejęte w wyniku zhakowania aplikacji tego operatra, a z powodu szeroko zakrojonej akcji oszustów. Dzięki fałszywym dokumentom założyli oni dziesiątki fałszywych kont które umożliwiły im dostanie się do samochodów usługodawcy.
Car2Go ujawnia bardzo niewiele oficjalnych informacji, natomiast wiele wskazuje na to, że samochody nie były celem samym w sobie, a przynajmniej nie były celem głównym, bowiem jak wynika z najnowszych informacji pojawiających się w amerykańskich mediach, wszystkie samochody zostały odzyskane, a chicagowska policja zatrzymała 21 osób zamieszanych w ten proceder, gdzie przywłaszczenie samochodu nie było jedynym zarzutem.
Nie podano jeszcze do kiedy chicagowska usługa będzie zawieszona, jednak można się spodziewać, że wkrótce zostanie uruchomiona, chociaż zastanawiające jest czy niemiecki operator ze względu na omawianą sytuację, nie zdecyduje się na zaostrzenie procedur rejestracji w swojej usłudze.
Sytuacja z Chicago pokazuje, że kradzieże samochodów nie są istotnym problemem dla usług carsharingu, bo choćby na rynku polskim, zdecydowanie większym problemem jest wynajmowanie aut na minuty przez osoby pod wpływem alkoholu, bądź przez osoby które chcą wykorzystać współdzielony samochód do wyłudzenia odszkodowania. Fakt stałej kontroli lokalizacji samochodu, oraz monitoring parametrów jazdy kontrolowany przez całodobowe centra operatorów powoduje, że samochody z usług carsharingu nie są łakomym kąskiem dla „klasycznych” złodziei samochodów. Po co niepotrzebnie ryzykować, skoro na ulicach stoją tysiące innych samochodów, gdzie ryzyko wpadki wydaje się zdecydowanie mniejsze, na co wskazuje również najnowszy przykład zza oceanu.