Z dużą nadzieją obserwowaliśmy Monchium i działający tam pierwszy i jak dotychczas jedyny na świecie carsharing, oparty na samochodach zasilanych wodorem. Wielu specjalistów branży motoryzacyjnej upatruje w wodorze paliwo przyszłości. Prym wśród nich wiedzie Toyota, która nie dość, że oferuje w sprzedaży wodorowy model Mirai, to jeszcze zdecydowała się udostępniać innym producentom samochodów dokumentację związaną z dotychczasową pracą nad technologią zasilania samochodów wodorem. Wszystko to, aby samochody nim zasilane, stały się powszechniejsze.
Mimo takiego zaangażowania japońskiego koncernu, to nie oni zdecydowali się na pierwszy krok w kierunku rozpowszechniania tego napędu poprzez współdzieloną mobilność. Zamiast japońskich aut, ten krok stał się udziałem koreańskich. W 2016 w Monachium to samochody Hyundaia odegrały rolę prekursora wodorowych aut na minuty na świecie. Jednak to nie Hyundai stoi za tą ekologiczną inicjatywą, a niemiecki koncern Linde, lider światowego rynku gazów technicznych. To właśnie Linde wprowadziło na monachijskie ulice 50 SUVów – Hyundai ix35, co również było czymś niezwykłym, gdyż rzadko który operator współdzielonej mobilności decyduje się nawet na częściowe użycie takich samochodów, a tutaj Linde oparło całość floty na tym segmencie samochodów. Jak widać, pomysł koncernu Linde był ze wszech miar innowacyjny i pozwolił na rzeczywiste sprawdzenie, czy ten rodzaj napędu ma perspektywy na rozwój we współdzielonej mobilności. Użyliśmy powyżej czasu przeszłego, ponieważ próżno dzisiaj szukać na ulicach stolicy Bawarii wodorowych samochodów usługi BeeZero.
W pierwszej połowie bieżącego roku koncern Linde poinformował, że z dniem 1 lipca 2018 zamyka ostatecznie usługę. Tak też się stało. Po oficjalnym zamknięciu tego carsharingu, przyszedł czas podsumowań. Jak deklaruje Linde, wszystkie 50 samochodów, w przeciągu 2 lat użytkowania, przejechało łącznie 400 tyś km, co daje 8 tyś przejechanych kilometrów na samochód w przeciągu dwóch lat. Wniosek z tego, że auta te nie były przesadnie wykorzystywane. Deklarowana korzyść ekologiczna wyniosła z kolei 40 tyś kg CO2, które dzięki napędowi wodorowemu, nie zostało uwolnionych do atmosfery. Dlaczego jednak Linde zdecydowało się zamknąć ten projekt? Wg operatora, nie było szans na osiągnięcie rentowności tego biznesu nawet w najbliższej przyszłości. Decydującymi czynnikami tej prognozy były: wysokie ceny zakupu samochodów wodorowych, które w najbliższym czasie raczej nie ulegną znacznej obniżce, oraz co nie powinno być dużym zaskoczeniem, bardzo uboga sieć tankowania samochodów wodorowych, co odstraszało potencjalnych klientów, czego dowodem są wręcz symboliczne przebiegi pokonane samochodami udostępnionymi w usłudze. Wg koncernu Linde, pomimo stosunkowo dużego zasięgu wodorowych samochodów (400 km na jednym tankowaniu) problem z dostępnością stacji tankowania wodoru, powodował długie przestoje samochodów, oraz potrzebę angażowania kosztownych grup technicznych do utrzymania floty w dostępności dla klientów.
Niemieckie media komentują zamknięcie wodorowej usługi, jako potwierdzenie kłopotów z jakimi borykają się operatorzy zero-emisyjnych usług. Przed BeeZero, koncern PSA zamknął w Berlinie usługę MultiCity, a Car2Go zrezygnował z udostępniania samochodów elektrycznych w San Diego. Z kolei eksperci niemieckiego rynku mimo potwierdzenia opisanych powyżej trudności, upatrują szans zarówno dla aut napędzanych wodorem jak i prądem, jednak będą one prawdziwie realne, dopiero gdy znacznej redukcji ulegnie produkcja i sprzedaż samochodów zasilanych paliwami płynnymi, oraz wprowadzone zostaną znaczne ograniczenia dla poruszania się takich samochodów w strefach miejskich. Niemcy są akurat jednym z liderów ograniczania ruchu aut z napędem konwencjonalnym w ruchu miejskim, jednak na efekty pozwalające na śmiałą i co najważniejsze, rentowną ofensywę samochodów zero-emisyjnych przyjdzie jeszcze naszym zachodnim sąsiadom trochę poczekać.
Szkoda, że znika z mapy jedyny system wodorowego carsharingu, ponieważ zamknięcie BeeZero, będzie pewnie skuteczną przestrogą dla innych potencjalnych inwestorów, chociaż sam koncern Linde jest dość optymistyczny, twierdząc, że zdobyte doświadczenia nie pójdą na marne i jak deklarują, zamierzają mocno wspierać koncerny motoryzacyjne w rozwoju technologii wodorowej. Niezależnie jednak od tego wsparcia faktem jest, że wodorowych aut na minuty w Europie już nie ma, więc teraz czas na Azjatów, którzy zapewne wykonają następny krok w kierunku rozwoju tej technologii, bo w to, że współdzielone samochody wodorowe nigdy już się nie pojawiąw carsharingu, po prostu nie chce nam się wierzyć.